Operacja projekt!
W 2012 roku działka została oficjalnie przepisana na nas, więc zaczęlismy papierologię. Dziś z perspektywy czasu zastanawiam się jak to się stało, że nie osiwiałam i trzymam się jako tako, bo wspominam to tak : Załatwiliśmy mapki, opłaciliśmy co trzeba, no i mamy plan zagospodarowania przestrzennego. Po jakimś niedługim czasie udajemy się do architekta i ... fajnie że macie plan, ale został oprotestowany przez mieszkańców i musicie teraz postarać się o warunki zabudowy :| szlag!
Na projekt indywidualny zdecydowaliśmy się z 2 powodów: po 1 żaden z obejrzanych projektów w tysiącach archonów i innych, nie odpowiadał nam w 100%, po 2 nasza działka poddana jest oddziaływaniu szkód górniczych więc każdy zakupiony projekt i tak i tak musiałby powędrować do architekta celem dostosowania go do danego terenu. Stwierdzilismy że nie będziemy przepłacać robiąc coś na raty, zrobimy to raz a porządnie (czas pokazał że to porządnie pozostawiło wiele do życzenia ;( niemniej jednak jesteśmy zadowoleni z naszej decyzji )
Garaż miał być jednostanowiskowy, a potem miało się dobudować - do czasu gdy nie przeczytałam na forum świętej zasady "jak planujesz coś na potem, to z reguły tego potem nie będzie" :) Oj trafiliśmy na architekta... dom mu się palił, zmarły chyba ze 4 babcie, wyjeżdżał co chwilę, a nam się wszystko przesuwało w czasie. Dużo by pisać, jeszcze więcej się denerwować, ale po co. Początkowo nasz architekt miał nas trochę za milionerów projektując przeszklone od parteru po poddasze ściany, klatki schodowe rozciągające się na pół salonu - szybko uświadomiliśmy go, że prezesami w bankach nie jesteśmy i polityką sie nie zajmujemy ;) Zrozumiał w końcu i z 8 ostatecznych wersji wybraliśmy ostateczną :), którą zmieniliśmy delikatnie kilka razy już podczas samej budowy ;)